-Esme!-zawołałam przerażona. Boże, co ta dziewczyna wyprawia?
Przed chwila przyłożyła agentowi, a teraz spokojnie zmierzała w moja stronę.
-Idziemy?- spytała bawiąc się zapalniczką.
-Ty mała jędzo- warknął Skorpion trzymając się za nos. Miał prawie całą twarz zakrwawioną. Na ten widok zebrało mi się na mdłości.-Pożałujesz tego.
Chłopak ruszył w nasza stronę, ale drogę zagrodził mu Cryptic.
-Przestań. Nie będzie tu już żadnych bójek- oznajmił.
-Zejdź mi z drogi, staruszku- wycedził Ash.
-Jeśli chcesz dorwać ja- blondyn wskazał dłonią do tyłu- musisz pokonać mnie.
Skorpion uśmiechnął się. Wyglądało to dosyć przerażająco.
-Czemu nie.
Natarł na mężczyznę, który jednak zrobił błyskawiczny unik, złapał go za prawe ramie i wykręcił mu rękę do tyłu. Następnie brutalnie przewalił go na podłogę twarzą do ziemi. Na koniec kucnął przy nim, nadal wykręcając mu rękę.
-Nauczysz się szacunku dla starszych, chłopcze, albo konsekwencje twoich czynów nie będą przyjemne.
Ash szarpnął się, ale nic to nie dało.
Po kilku chwilach Cryptic puścił bruneta; wstał i otrzepał się z nieistniejącego kurzu. Chłopak również zerwał się z ziemi. Mierzył blondyna wściekłym wzrokiem, ale nie zaatakował.
-Brawo- zawołała Esme.- Jeszcze raz!
Została obdarzona kilkoma ostrymi spojrzeniami.
-Koniec widowiska. Rozejść się!- zawołał Noctourn.- Idź do Anieli. Niech się tobą zajmie- polecił Ash'owi. Ten go jednak zignorował i wyszedł z sali szybkim krokiem.
Noctourn westchnął zdegustowany. Po chwili spojrzał na mnie i Esmeraldę.
-Wy też stąd zjeżdżajcie. Nie ma tu nic dla was.
Odprawione jak niegrzeczne dzieci ruszyłyśmy do wyjścia.
-Musze do łazienki- oznajmiłam słabym głosem gdy już byłyśmy w windzie.
-Co?
-Łazienka. Szybko- rzuciłam słabo.
Oparłam się plecami o ścianę i osunęłam się na podłogę. Było mi słabo i niedobrze. Fala mdłości, która się pojawiła na widok krwi Ash'a nie znikła.
Nie wiem na którym piętrze się zatrzymałyśmy. Kojarzyłam jednie, że z pomocą Esme doszłam do łazienki. Tam w ostatniej chwili dobiegłam do sedesu.
Po pięciu minutach torsje ustały, ale wciąż czułam ucisk w żołądku i nieprzyjemny posmak w ustach.
-Sam, jak się czujesz?- dobiegł mnie zatroskany głos Esmeraldy. Zaraz potem poczułam na czole jej chłodną dłoń.
-Zdecydowanie bywało lepiej- powiedziałam.
-To przeze mnie?- spytała po chwili.
-Co? Nie, skąd. Reakcja typowa dla mnie na widok krwi. Słabeusz ze mnie.
<Esme?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz