-Daj spokój, Esme- powiedziałam kładąc rękę na jej ramieniu.- To Skorpion. Ponoć jeden z najlepszych agentów.- Uśmiechnęłam się kpiąco.- W każdym szuka sobie wroga. Nie jesteś taka wyjątkowa- spróbowałam zażartować.
Siedziałyśmy przez chwile w milczeniu.
-A tak przy okazji..- zaczęłam.- Chyba nie pogratulowałam ci jeszcze tego ciosu? Był obłędny.
Uśmiechnęła się psotnie.
-Serio? Chyba będę musiała powtórzyć to jeszcze raz.
Podniosłam się z ziemi. Przez chwilę poczułam lekkie zawroty w głowie i nawrót mdłości, ale szybko to opanowałam.
-Lepiej się z tym wstrzymaj, dopóki jego złość nie osłabnie- zaproponowałam. Podałam jej dłoń i pomogłam wstać.
-To może być trudniejsze niż myślisz- odpowiedziała
-Cóż...Jeśli nawet nie uda ci się opanować to zawszę będę przy tobie gotowa cię wesprzeć.
-Przed chwilą wyzbywałaś się wnętrzności w mało przyjemny sposób, a teraz proponujesz mi wsparcie? Nie sądzisz, ze to ja teraz powinnam ci pomóc?
-Wbrew pozorom jestem twarda. Poza tym nie lubię przyjmować rad innych.
-Chcesz uchodzić za samowystarczalną?
-Dotąd mi się to udawało.
- Wszystko ma swój koniec- zauważyła.
Uniosłam lekko brew.
-Od kiedy sypiesz takimi mądrymi poradami?
-Od kiedy nie są mile widziane. Lubię wkurzać innych; to podnosi mnie na duchu.
-Hm.. w takim razie musisz ostatnio mieć wspaniałe samopoczucie- mruknęłam.
-Dzięki za docenienie moich starań.
-Nie musisz za bardzo się wysilać- zakpiłam.
<Esme?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz