środa, 15 maja 2013
Od Esmeraldy
Zimny wiatr musnął moje nogi. Wzdrygnęłam się i otworzyłam szeroko oczy. Spojrzałam na źródło wiatru - rozbite okno. Zaklęłam pod nosem i powoli stoczyłam się z materaca. Po kilku minutach stałam przed rozbitym lustrem i przyglądałam się mojemu odbiciu. Przede mną stała szczupła dziewczyna. Była ubrana w białą bokserkę i bojówki moro, które bardzo przypominały rurki. Rude włosy opadały jej do piersi, a zielone oczy nie wyrażały emocji. Dało się tam dostrzec tylko nienawiść. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam ubierać glany. Chwyciłam przelotem cienką kurtkę. Ruszyłam w miasto...
Po kilku godzinach wróciłam do lokum z rozwaloną wargą. Krew skapywała mi na kurtkę, ale niezbyt się tym martwiłam. Byłam już przed drzwiami, gdy usłyszałam jak ktoś wychodzi tylnym wejściem. Przebiegłam przez dom i wyjrzałam przez okno. Mężczyzna. Jedyne co udało mi się jeszcze zobaczyć to jego zielone oczy, błyszczące w świetle księżyca. Przewróciłam wszystko do góry nogami, żeby sprawdzić czy nic nie zabrał i czy niczego mi nie podłożył. Opatrzyłam wargę i z dziwnymi myślami, zasnęłam.
Nie mogłam spać. Obudziłam się około 5 rano. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ubrałam shorty, czarną koszulkę i martensy. Wyszłam z domu. Tułałam się po centrum przez kilka godzin. Wdałam się w kolejną bójkę. Nie dość, że rozwalona warga, to i łuk brwiowy. Wpadłam do obskurnej knajpy. Bez słowa ruszyłam do łazienki. Obmyłam ranę. Wróciłam na salę i usiadłam na drewnianym krześle przy barze.
- Jimmy daj mi coś do przemycia. - rzuciłam do barman'a i zgarnęłam zza baru szklankę bursztynowego płynu.
- Nie, nie, nie. - pokiwał głową i wyrwał mi szklankę z ręki. - Nie pijesz. Masz.
Podał mi jakiś proszek do posypania rany. Szybko zrobiłam to co pisało na instrukcji. Po kilku minutach pożegnałam się z Jimmy'm i wyszłam z budynku. Było już ciemno. Szłam nieoświetloną uliczką, klnąc pod nosem na chłopaków, z którymi się pobiłam. Nagle do stukotu moich butów, dołączył się dźwięk innego obuwia. Zbyt się tym nie przejmowałam, ale po kilku zakrętach, zrozumiałam, że ci ludzie idą za mną. Wsłuchałam się w stukot. Piątka. '' Nie... Czwórka. A może szóstka ? '' pomyślałam. Nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Sięgnęłam do kieszeni i w razie czego, złapałam za zapalniczkę, jednak jej nie wyciągałam. Trzymałam dłoń w spodniach. Po kilku minutach szybkiego chodu, trafiłam na rozdwojenie uliczki. Bez namysłu skręciłam w prawo. Błąd. Ślepa uliczka.
- Szlag. - szepnęłam i spojrzałam do góry. Mur, wysoki mur, nic więcej. Nagle poczułam jak ktoś odwraca mnie w swoją stronę i przytrzymuje. Zaczęłam się wyrywać, ale próby poszły na nic. W uścisku trzymał mnie czterdziestoletni blondyn. Dało się od niego wyczuć mocny smród tytoniu.
- Puszczaj mnie, idioto ! - warknęłam do niego.
- Patrzcie. - zaśmiał się. - Jaki niewyparzony język.
Jeszcze bardziej ścisnął moje ramiona. Nie miałam jak sięgnąć po zapalniczkę. Ręce miałam uwięzione. Właśnie! Ręce, ale nie nogi. Mocnym kopniakiem trafiłam w jego piszczel. Syknął z bólu, zelżał z uściskiem i zawarczał coś do mnie, jednak jego wywód przerwał głos kobiety.
- Cryptic, przestraszyłeś ją. Puść.
Mężczyzna posłał jej mordercze spojrzenie i wypuścił mnie z uścisku. Automatycznie potarłam miejsca, w których mnie ściskał.
- Ty jesteś Esmeralda Gosse ? - zapytała łagodnie, podchodząc bliżej.
Dopiero teraz na nią spojrzałam. Była zgrabna, bardzo ładna. Oczy w kolorze limonki i czarne włosy, świetnie współgrały. Figurę miała podkreśloną obcisłą sukienką. Nabrała w moich oczach podziwu, jednak z namysłu wyrwał mnie <znów> głos mężczyzny.
- Czyli tak, czy nie ?
Popatrzyłam w jego stronę. Był ukryty w cienie, więc nie widziałam jego twarzy.
- Tak. O co chodzi ? - warknęłam.
Wsunęłam dłoń do kieszeni i mocno złapałam zapalniczkę.
- Znamy twoje zdolności... - zaczęła.
- I co z tego ? - powiedziałam znudzona.
- Znamy je i chcemy cię zwerbować do Tarczy.
Rozszerzyłam oczy.
- Co ?
- Chyba nie musi powtarzać, prawda ?! - warknął, niejaki Cryptic.
- Oh, zamknij się. - syknęłam do niego. - Nie mam zamiaru w niczym brać udziału ! A teraz... Żegnam państwa. - powiedziałam do nich wszystkich.
Wyciągnęłam i zapaliłam zapalniczkę. Przebiegłam pomiędzy nimi i przeniosłam ogień tak, aby nie mogli się wydostać z ślepej uliczki. Byli w pułapce. Przyspieszyłam biegu. Ruszyłam w stronę głównej ulicy. Skręt, kolejny, kolejny, aż wreszcie... ogrodzenie, a raczej siatka. Bardzo wysoka siatka.
- Kur... - syknęłam i wskoczyłam na siatkę i zaczęłam się po niej wspinać.
Poczułam jak w mojej głowie ''rozpada się'' jakiś mur. Oznaka, że tamten płomień zgasł. Zaczęłam wspinać się szybciej. Zeskoczyłam z ogrodzenia i wypadłam na główną i znów zaczęłam biec. Obejrzałam się kilkakrotnie za siebie, ale nie zauważyłam ani tej kobiety, ani Cryptic'a. Nie zwalniając ruszyłam do mojego lokum.
< Ciąg dalszy nastąpi c; >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz