Przyjrzałam się jej uważnie. Podziwiałam ja pod pewnymi względami była stanowcza , bezwzględna , nie poddawała się i umiała stawić się problemom. Te cechy raczej nie pasowały do mnie...
-Moje treningi nie wyglądają lepiej- zapewniłam.
Windą dojechaliśmy na dziewiąte piętro.
-Sporo tu broni- stwierdziła Esmeralda gdy znalazłyśmy się na miejscu.
-Nieco przytłaczające, prawda?
-Nieco- mruknęła.
-Jeśli chcesz możesz wziąć jedna z ich broni-zaproponował Noctourn. Dziwiła mnie jego cisza- to prawda, ze nigdy nie był wygadany, ale teraz prawie się nie odzywał. Może postanowił ,zostawić wszystko w moich rękach?
-Dzięki, ale mam swoją.- Dziewczyna wyjęła zza paska spodni pistolet.
Ja natomiast skorzystałam z propozycji agenta. Nie wiem nawet co wzięłam- i tak przy moich umiejętnościach nie miało to znaczenia.
Ustawiłyśmy się przed tarczami i nałożyłyśmy nauszniki.
Potem wystrzeliłyśmy po magazynku.
Efekty naszego "treningu" były różne- większość pocisków Esmeraldy trafiło w środek tarczy; u mnie sytuacja miała się gorzej- nie trafiłam ani razu.
zerknęłam na dziewczynę z lekkim zażenowaniem.
-Mówiłam, że nie jestem w tym najlepsza- powiedziałam w ramach usprawiedliwień.
-Nie było najgorzej.
Jeszcze raz na nią spojrzałam- tym razem z krzywym uśmiechem na twarzy.
-Fakt. Ostatnio wypadłam gorzej.
<Esme? Mogę Cię tak nazywać?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz