piątek, 24 maja 2013

Od Sebastiana- C.D. Shayery

Wysunąłem się przed dziewczynę, chociaż ta uparcie stanęła obok mnie. Mimo, że najwyraźniej ich znała, wolałbym aby trzymała się w bezpiecznej odległości. Przynajmniej do czasu aż agenci się zjawią.
Niepokoiło mnie to, że przybyli mają nadnaturalne zdolności. Było ich zdecydowanie więcej, a uzdolnienia jeszcze bardziej przechylały szalę zwycięstwa na ich stronę.
-Do tyłu- powiedziałem cicho do Shayery.- Zajmę się tym...
-Daj spokój. Nie dasz sobie rady. Nie z nimi wszystkimi- zaoponowała.
-A pilnując ciebie mam większe szanse?- spytałem.
-Przestań się rządzić- warknęła.- Nie będę stała z tyłu i patrząc jak cie leją.
-Do tyłu- wycedziłem. Jej brak wiary w moje możliwości był nie tylko obraźliwy, ale również wkurzający.-Jeżeli chcesz się na coś przydać, to złap to...
"Nie tak szybko"- usłyszałem w myślach. Zaraz potem poczułem się tak jakby w głowie miał potężny młot pneumatyczny. Zachwiałem się, ale zdążyłem złapać równowagę, głównie dzięki dziewczynie. Miałem zamiar ściągnąć do nas broń, ale w obecnym stanie nie mogłem nic zrobić.
-Blaise!- Shayera krzyknęła- Przestań!
Ciemnowłosy chłopak roześmiał się w odpowiedzi.
-Chciałbym z tobą porozmawiać, ale bez widowni i przeszkód- powiedział spokojnie.
-W takim razie karz im stąd odejść- poleciła.- On też pójdzie.
Potrząsnąłem głową utrząsając się z oszołomienia; Blaise najwyraźniej zakończył swoje tortury. Dopiero po chwili dotarło do mnie co chce zrobić.
-Zapomnij Shayero- powiedziałem.- Nie mam zamiaru stąd iść. Za dobrze się bawię- stwierdziłem z krzywym uśmiechem.
-Oh...Jak widzę przez te trzy lata zdołałaś zawrzeć nowe znajomości. Bardzo bliskie znajomości- chłopak powiedział wesołym głosem. Jakby na potwierdzenie tygrysica zamruczała chrapliwie. Po twarzach pozostałych tu obecnych nie było można nic wyczytać- Jake stał pod ścianą i zapalał właśnie kolejnego papierosa; reszta mężczyzn miała kamienne miny.

<Shayero? Przykro mi to mówić, ale nie mam pomysłów T_T>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz