niedziela, 12 maja 2013
Od Robin- C.D. Sashy
Mimo woli na mojej twarzy wykwitł wyraz zaskoczenia.
Szczerze? Zabiję tą nawiną idiotkę, jak tylko wpadnie w moje ręce (a z pewnością wpadnie). Po drugie: zabiję Nocturna za to, że pojawia się znikąd i straszy ludzi. To jakieś jego hobby? A po trzecie nie mam zamiaru brać udziału już w żadnej misji werbunkowej. Zwyczajnie się do tego nie nadaję. Mam ochotę zawlec tę dziewczynę za włosy.
Reszta rozegrała się bez udziału mojego mózgu. Dobrze jest mieć czasami wyuczone nawyki.
Z rozbiegu wskoczyłam na ścianę budynku. Złapałam się krawędzi okna, podciągnęłam. Stałam teraz na parapecie z rękami przyklejonymi do szyby. Ktoś będzie musiał przeze mnie usunąć tłuste ślady z okna. Bywa.
Skoczyłam na sąsiedni blok w powietrzu wpadając na Sashę. Odwróciła głowę. Spojrzałam na nią bardzo uważnie swoim neutralnym wzrokiem.
Razem poleciałyśmy na ścianę. Było dużo plątaniny. Jej nogi, moje ręce. Wzrok płochliwego jelonka. Ładne różane włosy.
W końcu wylądowałyśmy na ziemi. Miałam dosyć. Do mojej kolekcji dołączy parę nowych siniaków. Galeria sztuk pięknych normalnie.
Podniosłam się, pchnęłam dziewczynę i przyszpiliłam do budynku za nią. Wydaje mi się, że w tamtej chwili nie wyglądałam zbyt przyjaźnie, czy zachęcająco.
- Pogięło cię?! Co ty sobie myślisz? Zakładasz, że skoro raz cię uratowałam, zrobię to znowu? Nie, nie jesteś aż tak ważna. Po prostu nie chciałam mieć na sumieniu jakiegoś bezbronnego dzieciaka. Moją misją jest rozmowa i złożenie oferty poważnym ludziom. Jeśli ci to nie odpowiada, wracaj do swojego beztroskiego życia!
W końcu złapałam oddech. Popatrzyłyśmy sobie jeszcze chwilę w oczy. Puściłam ją ze złością i zrobiłam w tył zwrot.
Przede mną stał z nieodgadnioną miną Nocturn. Zjeżyłam się i nie dopuściłam do swojego umysłu. Jeśli czytał mi w myślach, zrobię mu krzywdę.
- Znowu ty – chciał coś powiedzieć. Nawet otworzył usta, ale wstrzymałam go ruchem ręki. – Nic nie mów, dajcie mi święty spokój!
Parsknęłam, oglądnęłam się jeszcze raz przez ramię i ruszyłam do helikoptera.
- Czekam na ciebie – rzuciłam na odchodnym. Wiadomo, do kogo.
<Sasha? Wybacz, że tak ostro. Robin nie chciała cię stracić :3 >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz