Dziś zwolnilem sie wcześniej z pracy; powiedziałem, ze czuję się fatalnie. Kłamstwo. Po prostu nie moglem się skupić. Czułem to już od jakiegoś czasu, a dziś to się jeszcze nasiliło- jestem obserowany.
Wracając do mieszkania wlepiłem wzrok w chodnik, ale byłem czujny i gotów do obrony, jesli okaże sie konieczna.
Po dłuższym namyśle zboczyłem niezo z kursu i skręciłem w ciemniejszą alejkę. Mimo, że to głupie wolałbym sptkanie poza domem.
Zatrzymałem się w ślepym zaułku i czekałem. Po kilku minutach zjawili się Oni. Było ich pięciu.
-Miło, że na nas czekałeś- zaczął wyskoki, ciemnowłosy chłopak o kilka lat starszy ode mnie.
-Przymknij sie Ash- warknął mężczyzna w płaszczu.- Już i tak sporo namieszałeś.
Chlopak zacisnął szczęki, ale uśmiechnął się złowrogo.
-Chłopaki, dajcie spokój.- Do rozmowy włączył sie wysoki mężczyzna z gęstymi ciemnymi włosami i blizna na prawym policzku. Miał zacięty wyraz twarzy; wydawał sie być całkowicie spokojny i zarazem przygotowany na wszystko.- Nie pora na kłótnie.
-On ma racje. Nie przebacze wam jeśli zawalicie sprawę- zawiadomiła szczupła, zielonooka kobieta.
Sledziłem tę konwersację ze zdziwieniem. Po ludziach, któzy od dłuższego czasu mnie śledzili oczekiwałem...Sam nie wiem, ale z pewnościa nie tego.
-Nie przejmuj się- powiedział ten w płaszczu.- Spory między nami to normalka.
-Sam będziesz miał okazję się o tym przekonać- zapewnił brunet; Ash- jak zdołałem sie domyslić.
-Nie wiem czego ode mnie chcecie, ale wolałbym abyście od razu odeszli za nim komuś z was stanie sie krzywda- oznajmiłem stanowczo.
W odpowiedzi orzymałem tylko uśmiechy- dwa kpiące; nieco rozczarowany i szczerze rozbawiony.
Wkurzyłem się, ale nic nie robiłem.
-Posłuchaj- zaczeła kobieta.- Nazywam sie Rozalinda Sharp. Znana też jak Rostena. Od pewnego czasu cię obserwowaliśmy, bo...
-Nie obchodzi mnie to- przerwałem jej chłodno. Kobieta wydawała sie być zdegustowana i rozczarowana brakiem posłuchu.- Jesli nie zostawicie mnie w spokoju zawiadomię policję- zagroziłem. Mówiłem szczerze, bo miałem dosyć już tych ich gierek.
Najmłodszy z nich prychnął zirytowany.
-Ash, nie odzywaj się- rozkazał mężczyzna w płaszczu. Spojrzał na mnie uważnie. - Rozumiem , że jesteś niezadowolony, ale zanim zrobisz cokolwiek najpierw nas wysłuchaj, dobrze? Potem jeśli nie zainteresuje cię nasza propozycja- zrobił krótką pałzę dla zaznaczenia, że sam wątpi w taki obrót spraw.- odejdziemy.
Rozważyłem wszystko. Nie wydawało mi sie, aby tamten kłamał. Wyglądal na kogoś kto zawsze dotrzymuje słowa. Nir moglem jednak tego samego powiedzieć o Ashu. A kobieta nie wyglądała na zadowoloną. Uznałem jednak, że warto ich wysluchać, by chociaż dowiedzieć się, czemu mnie śledzili.
Kiwnąłem głową na znak, ze przyjmuję warunki umowy.
-Jesteśmy z tajnej agencji ochrony- Tarczy.- zaczął.- Agencja prowadzi projekt pod nazwą "Paranormalni". Werbujemy ludzi o nadnaturalnych zdolnościach. Chcemy, żebyś do nas dołączył.
Musze przyznać, ale miałem mieszane odczucia. Z jednej strony uważałem to wszystko za brednie- oni nie wyglądali na tajnych agentów, a poza tym nie łątwo było mi sobie wyobrazić, że chcą uczynić mnie czlonkiem agencji. Była to jednak niepowtazalna szansa- zawsze fascynowały mnie moje zdolności i poświęcałem dużo czasu na ich rozwój.
Facet dał mi chwilę na namysł. Nie pośpieszał mnie, niczego nie sugerował. Również ten drugi wysoki ciemnowłosy mężczyzna był spokojny, a brunet, wydawalo by się, ma wszystko głęboko gdzieś. Jedynie kobieta przestępowała z nogi na nogę w nerwowym oczekiwaniu.
-Idę z wami- powiedziałem wreszczie.- Ale tylko dlatego, ze wyglada na to, iż chcecie mnie przeszkolić.
-Oczywiście- zapewniła uśmiechnieta szatynka.- Twoje rzeczy już są na miejscu.
Westchnąłem zrezygnowany.
-A co jeśli bym odmówił?-zapytałem zgryźliwie.
-Pamietaj, że przez ostatnie kilka dni byłeś przez nas obserowany- zauważył ten z blizną.- Zdążyliśmy cię nieco poznać.
-Świetnie, wygląda na to, ze sporo o mnie wiedzie. Szkoda jedynie że ja o was nic- zauważyłem.
Wszyscy oprócz bruneta uśmiechneli się.
-Jestem Dymitr Bielikow, pseudonim Noctourn- przedstawił się ten z który wszystko mi wyjaśnił.- To Ash Farewell- powiedział wskazując najmłodszego agenta.- Skorpion. A to...
-Feliks-dokończył.- Hayden Mayfield.
-Wszyscy macie pseudonimy?-spytałem.
-Tak jest bezpeiczniej- odpowiedział Feliks. - Podczas misji.
-To konieczne?
-Nie. Większośc agentów wybiera sobie przezwisko później.
-A co? Masz już coś?- spytał uszczypliwie brunet.
-Hm.. A wiesz. Chyba juz mam . Hunter.
-Dobra, łowco- powiedziała wesolo Rostena.- Jedziemy do Kwatery.
-Naszej bazy głównej- Noctourn uprzedił moje pytanie.- Jestem telepatą.Prze de mna nie ukryjesz prawie niczego.
-Wcześniej stawiałem na jasnowidza, ale telepata... W sumie to ma sens-mruknąłem. - Czytałeś mi w myślach?
-Troszeczkę- przyznał.- Nie zaglębiam sie jednak nigdy bez konieczności tam, gdzie mnie nie chcą.
Miałem nadzieję, ze mowi prawde.
Agenci zaprowadzili mnie do auta- wielkiej czarnej bryki. Nie potrafiłem określić marki, a na samochodach znałem sie dosyć dobrze. W końcu przez kilka miesięcy wynajmowałem mieszkanie z kumplem- mechanikiem. Sporo mnie nauczył.
-Co to za samochód?
-Nie znajdziesz takiego drugiego- zapewniła wesoło Rostena, przedstawicielka agencji jak wcześniej wyjasniła.- Specjalny projekt Konstruktora. Poznasz go później.
Bez słowa wsiadłem do auta. Rostena, Noctourn i Skorpion przysiedli się obok- Męzczyźnie naprzeciw mnie i Rosteny. Feliks usiadł za kierownicą.
Jechaliśmy przez dwie godziny; kilka razy utknęliśmy w korkach. Przez większość czasu prowadzilismy rozmowę- to znaczy ja, Bielikow i kobieta. Brunet milczał wpatrując sie przed siebie. Ciekawe o czym...albo o kim myśli?
Gdy samochód stanął przed wielopiętrowym budynkiem z ulga wysiadłem z pojazdu- moze był duży i wygodny, ale miałem już dosyć. Mimo cierpliwości nie lubiłem nic nie robić. Zdecydowanie wolałem ruch.
Wysiedliśmy i ruszyliśmy do wejścia.
Kolejne pół godziny spędziliśmy w gabinecie Rposteny, gdzie załatwilismy wszystkie sprawy zwiazane z rekrutacją. Potem dali mi odejść.
Z eskorta Noctourna poszłem do pokoju. Cóż mam powiedzieć- dzy otworzyłem drzwi przeżyłem szok. Wszedzie luksus, wlegancja. I moje rzeczy.
W progu przywitał mnie czarny pies.
-Witaj staruszku- przywitałem sie z Laszlem drapiac go po łbie. - O wszystkim myślicie z wyprzedzieniem?-spytałem czającego się za mną agenta.
-Lepiej być zawsze gotowym na wszystko, prawda?-odpowiedział pytaniem.
-Znasz mnie lepiej niz chcialbyś przyznac- poiwiedziałem.
-Lepiej mieć swoje tajemnice. Sekrety mogą zniszczyć, ale też uratować życie.- Znów tajemnicza uwaga. Zaczynałem go lubić.
-Jesli chcesz pozwiedzać...
-Moge z psem?-spytałem szybko.
-Jasne. Jeśli się zgubisz spytaj kogokolwiek. Wskażą ci drogę.
-Dzięki.
Agent zniknął, a ja zostalem sam z czarnym stworzeniem kręcocym sie wokół mnie.
-Chodź Lalszlo- zawołałem psa. - Nieco pozwiedzamy.
Ruszylismy korytażem do windy. Na tym piętrze były same pokoje agentów. To znaczy tych z projektu Paranormalni. Rozważałem przez chwilę, czy nie sprawdzić któregoś i nie porozmawiać z kimś. Szybko jednak zrezygnowałem z tego pomysłu.
Kożystajac ze schodów zeszłem pietro niżej. Rozejrzałem się i stwierdziwszy, ze nie znajdę tu nic interesującego ruszyłem dalej.
Po pokonaniu pięciu kolejnych pięter wreszcie trafiłem na coś wartego, uwagi, a mianowicie- sala treningowa.
Niestety nie była pusta. Pod jedną ze ścian na której wywieszone zostaly różne rodzaje broni stała rudowłosa dziewczyna. Była odwrócona tyłem do mnie i chyba jeszcze mnie nie zauważyła. Mimo odległosci od razu zauważyłem jaka jest wysoka- musiała mieć ponad metr dziewieździesiat. Do tego szczupła.
Przy niej rozłożona wygodnie leżała ruda suka, która na mój widok podniosła czujnie głowę. Na nagły ruch zwierzaka, rudowłosa sie odwróciała.
-Mogłeś powiedziec, że tu jesteś, a nie sie skradać-powiedziała w ramach powitania.
-Zwykle na powitanie ludzie mówią "cześć", albo "miło cię widzieć"- oidgryzłem się, podchodząc.
-Cóż, nie chę kłamać.
Uśmiechnąłem się.
Dziewczyna uniosła broń wyrzej i wykierowała w moja stronę. Zatrzymałem się. Dzieliło nas od siebie moze z piec metrów.
-Strzelisz?
-Chcesz się przekonać?-spytała z błyskiem w oku.
Zrobiłem krok do przodu. Po tem drugi.
-Stój!-rozkazała.
Zignorowałem ją. I zrobiłem kolejny krok. Między nami stała tylko broń. Zastanowiłem się chwilę nad tym co mógłbym teraz zrobić...
Wybrałem opcję B.
Wyciągnąłem rękę i chwyciłem za lufę karabinu. Pociagnąłem ją do siebie. Zaskoczona dziewczyna poleciała w moją stronę. Nie będę zaprzeczał- wykożystałem sowoje paranormalne zdolności, aby nieco jej w tym pomóc. Rudowłosa wylądowała w moich ramionach. pobdażyłem ja uroczym uśmiechem.
-Widzisz?Nie tylko ty umiesz zagrywać nieczysto- powiedziałem uśmiechając się szeroko.
-Puszczaj!- krzyknęła bardziej przestraszona niż wściekła.
-A co za to dostanę?
<Shayera? Masz jakąś ciekawą ofertę?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz