piątek, 10 maja 2013

Od Samanty- C.D. Robin

Pobudka z bólem głowy jak po zarwanej nocy w obcym łóżku i nieznanym pokoju każdego może wyprowadzić z równowagi. Ja nie byłam wyjątkiem.
Podniosłam się lekko na, łokciach by zlustrować pomieszczenie. Piękne meble, gruby, puszysty dywan, wielka szafa. Wydawało się dziwnie znajome, ale byłam pewna, że jestem tu po raz pierwszy.
Mój wzrok zwróciła rudowłosa dziewczyna zwinięta w kłębek na fotelu.
Poruszyła się niespokojnie i powoli otworzyła oczy. Przeciągnęła się i spojrzała na mnie.
-Już wstałaś- stwierdziła z zaskoczeniem.- Jak się czujesz?
-Kiepsko- wyznałam z wahaniem.
Dziewczyna zdjęła laptop z kolan, z troską odłożyła go na stolik i wstała. Podeszła do mnie.
-Nazywam się Robin.
-Jestem..
-Sam, już wiem.
Przyjrzałam jej się. Również wydawała się znajoma, ale nie pamiętam naszego pierwszego spotkania.
-Skąd się znamy?
-Poznałyśmy się wczoraj, kiedy...
Odczekałam chwilę, zanim poprosiłam, aby dokończyła.
-Na sali treningowej. Kiedy walczyłaś z Ashem.
-Wybacz, ale nie kojarzę.
-Z tym młodym agentem, Skorpionem- pod powiedziała.
Coś zaczynało mi świtać. Nadal miałam jeszcze kilka luk w pamięci.
-Nie wiem dokładnie o co poszło- rudowłosa uprzedziła moje pytanie.- Wpadłam tam już prawie po fakcie.
-Pomogłaś mi. Dzięki.
-Drobnostka.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
-Na serio, dzięki.- Zrobiłam krótką pałzę i zapytałam z wahaniem: - Pobiłaś go?
-Próbowałam-odparła z krzywym uśmiechem. - Chyba obie musimy się trochę poduczyć.
Zaczęło burczeć mi w brzuchu. Głośno.
-Głodna? Zaraz coś skąbinuję- obiecała i szybko wyszła z pokoju.
By umilić sobie czas jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju. Było tu sporo sprzętów elektrycznych. Pewnie do tego laptopa, którym tak się, opiekuje.
Na półkach dostrzegłam sporą kolekcję książek. Na stoliku przy parapecie dostrzegłam niewielką klatkę. Siedział w niej mały, śliczny ptaszek. 
Drzwi otworzyły się i weszła rudowłosa.W ręce trzymała sporą tacę z jedzeniem.
-Na szczęście nikt mnie nie zobaczył- oznajmiła stawiając wszystko na stół.
-Czy ktoś wie, że tu jestem?
-Nie. Uznałam, że wolałabyś przetrawić to wszystko w spokoju-powiedziała wzruszając ramionami.
Pewnie, że bym chciała. Tylko nadal nie za bardzo pamiętam co.
Zasiadłyśmy do posiłku- Robin przyniosła świeże bułeczki, drzem, jabłka i kilka innych smakołyków. W termosie była gorąca herbata.
-Jakie masz zdolności?- spytałam miedzy kęsami.
-Umiem czytać w ludziach.
-Jesteś telepatką?
-W pewnym sensie, ale muszę patrzeć danej osobie w oczy, aby wszystko było wyraźne.
-Ja nigdy nie rozwijałam swoich zdolności- zwierzyłam się.- Trochę się ich bałam. Jednak kiedy je straciłam poczułam się taka...pusta. Teraz znowu słyszę myśli, ale nie jest to takie przytłaczające.
-Co miałaś na myśli mówiąc, ze straciłaś zdolności?-zainteresowała się.
-Noctourn mnie zablokował- wyjaśniłam.- Tylko przekaz i odbiór, ale po za tym nie umiem nic innego.
Po skończonym śniadaniu rozsiadłyśmy się w fotelach.
-Czy sytuacja jest poważna?- zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
-Słucham?
-Z tego co zrozumiałam i pamiętam, to wdałam się w jakaś bójkę z agentem. Z pewnością nie ujdzie mi to płazem. Sama przyznaj- myślałaś o tym. Bez podstawy nie ukrywałabyś mnie.
-Tak, to prawda. Nie sądzę jednak, by cię wywalili. Jesteś, tak jak każdy z takich jak my, zbyt cenna.
-Dzięki, poczułam się o wiele lepiej- powiedziałam z nutką ironii w głosie, przez co zaraz poczułam wyrzuty sumienia. Nie zasłużyła sobie na to; pomogła mi.- Jeśli mnie wywalą nic sobie z tego nie zrobię. Wrócę do normalnego życia i wszystko będzie jak dawniej.
- W naszym życiu nic nie jest normalne. Zawsze będziemy inne- zauważyła.
-Czasem ważne są tylko złudzenia- zaprzeczyłam. Wolałabym , aby nie drążyła tematu.
-Dla innych- przyznała.- Ale jak ty sobie z tym poradzisz?
Wzruszyłam ramionami. Rany, dobra jest...
-Tak jak do tej pory. Będę to wszystko ignorować-powiedziałam w miarę obojętnie.- Idziemy? Nie aby z pokojem czy towarzystwem było coś nie tak, ale wolę to wszystko mieć już za sobą.

Wyszłyśmy z pokoju. Za Robin ruszyłam do windy. Dziewczyna wcisnęła guzik i winda ruszyła. Byłam jej wdzięczna za to, że zechciała mi pomóc. Miałam nadzieję, że przez to nie ucierpi.

Winda jechała nieznośnie długo. Z każdą chwilą coraz bardziej się niepokoiłam.
Gdy maszyna się zatrzymała i drzwi zaczęły się otwierać, myślałam, że stchórzę i wcisnę pierwszy lepszy przycisk. Na szczęście Robin położyła mi dłoń na ramieniu. Ten prosty gest dodał mi otuchy.
-Gotowa?
-Nie-przyznałam szczerze. - Ale teraz czy później...To bez różnicy.
Ruszyłam dalej. Na końcu korytarza zatrzymałam się przed drzwiami. Zapukałam cicho. 
-Proszę!-z wnętrza gabinetu dobiegł mnie kobiecy głos.
Spojrzałam na rudowłosą i zdecydowanie nacisnęłam klamkę.
Przeszłam przez próg zdecydowanym krokiem, choć wcale się tak nie czułam. Szybko zlustrowałam pokój i z ulgą stwierdziłam, że jest w nim tylko jedna osoba.
"Spokojnie, będzie dobrze"- usłyszałam w głowie cichy głos Robin.
"Dzięki."
-Samanta!- powiedziała zaskoczona agentka. Siedziała za biurkiem; chyba wlanie uzupełniała raporty. Widząc mnie wstała gwałtownie z krzesła rozwalając misternie złożoną stertę dokumentów.- Wszystko w porządku? Wczoraj zniknęłaś tak nagle...Nikt nie wiedział co się z tobą dzieje- powiedziała niemal z wyrzutem.
-Robin się mną zajęła- powiedziałam w ramach usprawiedliwienia.- Pomogła mi.
-To dobrze.- Jej głos znów stał się spokojny.- Dobrze się spisałaś- stwierdziła zwracając się do mojej towarzyszki.
Rudowłosa wzruszyła ramionami.
-Po prostu pomogłam. Drobiazg.
Uśmiechnęłam się do niej.
-Chciałabym przeprosić za wczoraj. -zaczęłam.- Nie powinnam była reagować tak...hm, gwałtownie.- Trudno było się usprawiedliwiać nie pamiętając szczegółów. A nie chciałam po przekręcać faktów.
-Och..Nie przejmuj się tym. To nie twoja wina- zapewniła kobieta.- Skorpion przegiął. Taki już jest. Nie ma zahamowań i uwielbia się wyżywać na innych. 
Podczas tej tyrady zaczęłam odczuwać dziwne, niepokojące "coś". Jakby gniew lub przy najmniej frustrację. Nie były to moje emocje, mimo, że  z pewnością nie nienawidziałam agenta, tylko po prostu się go bałam. Budził wspomnienia o jakich wolałabym nie pamiętać. Zdałam sobie sprawę, ze coraz więcej szczegółów z wczoraj mi się przypomina. O części wolałabym nawet nie myśleć. 
-Sam-poczułam lekkie szturchnięcie w bok, które wyrwało mnie z pokrętnych rozmyślań. 
-Tak?-spytałam mało przytomnie.
-Rostena pytała się czy czegoś ci nie trzeba- powiadomiła mnie Robin.
Zmarszczyłam brwi. Co jeszcze ominęłam?
-Nie...Mam wszystko czego mi trzeba- zapewniłam.
-Jeśli to już wszystko, możecie odejść- powiedziała agentka.- Mama jeszcze sporo pracy.
-Jasne. Dzięki za poświęcony czas.
Dopiero kiedy znalazłyśmy się na korytarzu odetchnęłam z ulgą.
-Gdzie błądziłaś myślami?-zagadnęła Robin gdy byłyśmy już przy windzie. 
-Kiedy mówiła o Skorpionie poczułam coś..dziwnego. Sama nie wiem co to było.
-Pewnie kogoś odczuwałaś- zgadywała.
Drzwi windy się rozsunęły i pytanie jakie miałam zadać ugrzęzło mi w gardle.
Zaczęłam przeklinać swoje parszywe szczęście. Mogłyśmy spotkać każdego- Noctourn'a, Ninę, Konstruktora, lub zupełnie obcą osobę. Ale musiałyśmy wpaść akurat na niego.
W windzie stał Skorpion jak zwykle ze skwaszoną minął. Gdy nas zobaczył jego oczy rozbłysły.

<Najdroższa Robin, oddaję nasze losy w Twoje ręce. >



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz