środa, 8 maja 2013
Od Mai- C.D.Samanty
Na początku chciałam być z nią w miarę szczera. Ale już od pierwszej chwili, kiedy uszczknęłam kawałek prawdy, wiedziałam, że na razie to nie to. Przybrałam maskę obojętności i lekkiego sarkazmu. Zmuszałam się do rozmowy. Nie lubię mówić. Wolę myśleć. Czułam podobieństwo między nią a Noctournem. Z tego, co powiedziała, wynika, że też jest telepatką. Częściowo jej zazdrościłam. Nad telepatią da się w pewnym stopniu zapanować- nad Nekromancję niestety nie. Wtedy mówiłam poważnie. Może zabijanie jest fajne, ale wtedy, gdy się nad tym kontroluje. Ryuuk przypatrywał się wilczurowi o imieniu Sahib. Ja patrzyłam przed siebie, na drzwi windy. Kiedy się otworzyły, ujrzałyśmy spory poligon ze ścianami wyłożonymi materiałem dźwiękoszczelnym i masą różnorakiego sprzętu.
- Trening miałyśmy mieć za dwie godziny – powiedziałam sucho do Skorpiona.
- Wiem. Ale teraz możecie się rozgrzać i zapoznać z nowym miejscem – powiedział. Był młody. Widać było, że wnerwia go niańczenie nas. Zirytowałam się, lecz zachowałam kamienną twarz. Wyszłam szybkim krokiem z windy, rozglądając się ukradkiem. Gwizdnęłam cicho i Ryuuk usiadł na pustym stojaku od jakiejś broni. Również rozglądał się po nieznanym otoczeniu. Sahib usiadł obok, ale on wpatrywał się w jastrzębia. Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie, by nie tykał Ryuuka. Chyba zrozumiał. Patrzyłam na ścianę pełną broni palnej i białej. Skrzywiłam się lekko. Dla mnie to były toporne kawałki metalu. Mimo że znałam się na broni, niewiele z nich potrafiło mnie usatysfakcjonować. Spojrzałam na słomiane manekiny. Są to specjalne lalki do ćwiczenia walki mieczem. Uśmiechnęłam się drapieżnie pod nosem.
- Można? – spytałam Skorpiona, nie spuszczając wzroku z kukieł.
- Dawaj – odparł. Nie czekałam ani chwili dłużej. Pobiegłam na drugi koniec poligonu, gdzie znajdowały się manekiny, po drodze wyciągając katanę. Pierwszą kukłę przecięłam w pół jednym płynnym ruchem. Zaśmiałam się cicho. Jak dawno tego nie robiłam. Zapomniałam, jaką można z tego czerpać przyjemność. Zaczęłam po kolei rozwalać manekiny na różne sposoby. Diabelski uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zniszczyłam tak około dwunastu manekinów. Nawet się nie zadyszałam. Spojrzałam na Skorpiona.
- Błagam, powiedz, że macie tego więcej – powiedziałam obco.
<Samanto?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz