środa, 8 maja 2013

Od Kiry - " Nigdy więcej "


No więc...Hym... Jestem Kira, mam 17 lat. Zanim trafiłam do osady, moje zycie było jedną wielką drogą przez mękę. No bo, co to ma być za zycie, jeśli wychował cię z deka rypnięty duch śmierci? Właśnie. Z deka rypnięte. Nie chodzi o to jakim on był opiekunem. Chodzi raczej o to co we mnie zostawił. Kiedyś nie zabiłabym człowieka. Ba! Nawet bym do niego nie podeszła. A teraz? Morduje bez mrugnięcia okiem. Co prawda mam wyrzuty sumienia.. dwie..trzy minuty, ale potem mi przechodzi. Co jeszcze ciekawsze, kolejnym darem , który otrzymałam od mojego pseudo ojca było rozmawianie z duchami. Niby taka sobie fajna umiejętność. Tak! Dla osób którym oglądanie zakrwawionych twarzy o poranku wydaje się ekscytujące. Może dosyć juz o mnie.

Wstałam z dachu i zgrabnie zeskoczyłam w dół. Za mną pobiegł mój wierny kompan Rezi. Spojrzałam w niebo. Jasne i bez chmur. Zapowiada się ładna pogoda. Uśmiechnęłam się. Lubie ładną pogodę. Pomału zaczynało mi się nudzić. Nie ma z kim pogadać. Kątem oka zauważyłam dość duzy budynek. I wybiegającą z niego dziewczyne.
- Interesujące - szepnęłam do Reziego i ruszyłam ku budowli.
Przy drzwiach zawahałam się jeszcze. Co mnie tam spotka? A w sumie... Mam jeszcze to. Spojrzałam na pistolet.
Weszłam tam i doznałam szoku. Dziesięciu ludzi róznej płci, spojrzało na mnie. 
- No co? - mruknęłam
- Kira zapewne? - spytała jedna postać , najwidoczniej rodzaju zeńskiego.
Machinalnie odsunęłam się od niej.
- Tak... - rzuciłam - ale skąd wiesz? - spytałam podejrzliwie 
- Mam swoje sposoby - uśmiechnęła się i wskazała mi windę - Zapraszam cię na czwarte piętro , tam czeka na ciebie Rostena. 
Ymm... Tak. Teraz się robi dość dziwacznie.
- Ja chyba raczej... - zaczęłam - Choć z drugiej strony.
- A ten piesek zostanie na zewnątrz - wskazała na Reziego, a ten warknął ostrzegawczo.
Wsiadłam do windy i udałam się na czwarte pietro gdzie czekać tam miała mityczna Rostena. 
Na tym piętrze znajdowały się tylko jedne drzwi, więc ochoczo ruszyłam aby je otworzyć. Chwyciłam za klamkę i pewna siebie otworzyłam drzwi.
Przede mną w skórzanym fotelu siedziała wysoka kobieta o długich czarnych włosach .
- Ymm dobry? - weszłam do środka
- Witaj Kiro... razem z innymi członkami tarczy zastanawiamy się, czy nie chciałabyś dołączyć. - uśmiechnęła się tak jakby próbowała mi wcisnąć jakiś produkt promocyjny. - W końcu jesteś nawet niezła.. jeśli wiesz o czym mówie.
Wiedziałam doskonale. To ze umiem uzywac kazdej broni nie znaczy ze jestem jakaś fajna prawda?
Zaśmiałam się.
- Nie, nie jestem dobra.. a nawet jeśli, to nie jest powód aby ściagać mnie do jakiegoś zapyziałego bractwa. - pysknęłam
- Ale Kira - najwidoczniej panna Rostena nie znosi porazki.... tak jak ja  - 
- Nie wiem.. moze.. pomyśle nad tym.
No... wyjść mi nie da... Spojrzałam na okno znajdujące się za Rosteną.
- Wejście smoka - krzyknęłam podbiegając do okna i wyskakując z niego. Szkło prysnęło wszędzie, a ja.. hym.. wylądowałam spokojnie na ziemi, nie robiąc sobie absolutnie nic, z faktu ze ktos będzie musiał wymienić tą szybę. Moze to przemyśle a moze nie... wiem jedno. Nie chce tego robić sama...
Wróciłam do Central Parku, w którym byłam, zanim usłyszałam ten krzyk. Na ławce niedaleko mnie siedziała jakaś osoba. Podejść? 
Nieee...
Albo dobra.
- Heey - powiedziałam siadając na tej samej ławce co zagadkowa osoba. Obok siedzący chłopak wystrzelił do góry, jakby wcale nie spodziewał się tego, ze ktokolwiek tutaj usiądzie
< Hym Hym? Ktos dokończy? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz